To teraz ja błysnę moim hiciorowym rosołem, którym przebijam ponoć nawet teściówkowy, a robi się go... właściwie nic nie robiąć?

Co więcej - nie sposób go zepsuć, bo mi wychodzi zawsze, a... nie jem mięsa = nigdy go nie próbowałam
Zakupolista:
Kurak, najlepiej spory
Olej, ilość zakrywająca dno sporego garnka na wysokość około 1cm
5-6 liści laurowych
6-8 kuleczek ziela angielskiego
Dużo (na oko, lub po łyżce) tymianku, majeranku, bazylii i oregano
4 spore marchewki
4 małe pietruszki
Sól, pieprz - do wody, nie na biust kury! na oko i do smaku
Długi por, część biała i zielona
Ćwiartka małego selera
"Domowy" makaron (do nabycia w lodówach norweskich supermarketów, nie zapomnijcie zatrzeć śladów

)
Wykonanie:
Duży gar z grubym dnem rozgrzewamy, w tym czasie wyżywamy się na umytym (i najlepiej umartym) kurczaku, łamiąc mu mostek, tak, żeby był względnie płaski (mostek, nie ptak). Do gara wlewamy olej, rozgrzewamy dość mocno i kładziemy kurzynę (w całości) tym spłaszczonym mostkiem do dołu. Trochę nim ruszamy, żeby nie przywarł. Kiedy zacznie się złocić, ale zanim się zwęgli, przewalamy gadzinę na plecy i dolewamy wody do odpowiedniego poziomu, tj. "trochę przed piersią kurczaka". Nie zalewamy całego kurczaka! Pierś ma się ugotować na parze!
Rzucamy mu na klatę sypkie przyprawy, w wodę wkładamy liście laurowe i ziele angielskie i przykrywamy pokrywką. Od tej pory można ją odkryć już tylko dwa razy: do wrzucenia warzyw i do dodania naszego domowego makaronu, co to się przy nim nastałyśmy - w kolejce do kasy.
Kurczak sobie pływa, a my warzywa korzeniowe obieramy i myjemy. NIE KROIMY, bo w tym kąciku oszczędzamy sobie czasu i wysiłków, zbędnych zupełnie

Za to pora kroimy w cienkie krążki. Korzenie wrzucamy w całości, upychając je po bokach kuraka pod poziomem "morza". Pora dorzucamy na biust - KURZY, nie swój
Przykrywamy na około 1,5 godziny i pyrka sobie na malutkim ogniu.
Po upłynięciu około 1,5h i zrelaksowaniu się nad kuchennymi zapachami, dodajemy nasz wspaniały, domooowy makaron. Gotujemy jeszcze tyle, ile proponują na opakowaniu (które to wyrzucamy w odpowiedni sposób, można np. zapakować w zużytą dziecięcą pieluszkę i wepchnąć na spód kubła).
UWAGA: Nie ponoszę odpowiedzialności za straty moralne spowodowane znalezieniem przez teściową paczki po naszym domowym makaronie!
Jemy i przyjmujemy pochwały. Zerkamy też skrytowyzywająco na milczącą między pochwałami teściówkę. A co! Niech wie!